Straszny mróz, a mnie dopadł okropny katar :( Dostaliśmy cynk, że w MOCAK-u fajna wystawa. Podobało nam się, podajemy dalej.
Ponieważ kiepski ze mnie krytyk i teoretyk sztuki, skorzystam raczej z opisu umieszczonego na stronie muzeum:
Przemysław Jasielski i Rainer Prohaska od 2015 roku realizują autorską koncepcję „nonsensownych technologii”, prezentując na wspólnych wystawach prace, które w ironiczny sposób łączą sztukę z naukami ścisłymi. W MOCAK-u pokażemy interaktywne obiekty i instalacje z lat 2009–2017. Łączy je pozorna funkcjonalność (na przykład pokazywanie czasu, wykonywanie fotografii), jednak działanie nie osiąga oczekiwanej wydajności. Intencją artystów nie jest zaproponowanie niezawodnych sprzętów przeznaczonych do masowej produkcji, lecz wskazanie ich użytkownikom możliwości kreatywnego podejścia do osiągnięć nauki i techniki.
Początkiem wielu teorii naukowych i wynalazków jest intuicja, dlatego „nonsensowność” działania Jasielskiego i Prohaski jest przewrotna. Artyści pokazują, że spontaniczna kreatywność poprzedza racjonalne myślenie, natomiast naukowa koncepcja nie musi przekładać się na praktykę. Artystyczny podstęp polegający na nadaniu pracom pozorów przedmiotów użytkowych ukazuje wpływ technologii na nasze życie oraz ujawnia, że maszyna, która coraz częściej staje się emocjonalnym partnerem dla człowieka, może być równocześnie jego wrogiem.
Prezentowani na wystawie artyści czerpią z nauki na różne sposoby. Jasielski kreuje przestrzeń obcowania ze sztuczną inteligencją, a jego obiekty i instalacje wydają się samodzielnie myślącymi i czującymi istotami. Jego empatia wobec maszyny ma pokazać pogłębiające się uzależnienie współczesnego człowieka od technologii. Prohaska, jako technologiczny „chuligan”, pokazuje nam, że wynalazki mogą być niebezpieczne dla użytkownika, i prowokuje pytanie o ich wpływ na relacje społeczne. Obaj artyści łączą racjonalność stosowanych metod z absurdem i ironią, pozwalając widzowi spojrzeć na naukę w sposób krytyczny i wnikliwy.
Wystawa trwa do 1 kwietnia 2018 r., bilet rodzinny kosztował nas 30 PLN. Bilet umożliwia obejrzenie wszystkich prezentowanych aktualnie wystaw (też polecam).
Samo Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie to bardzo przyjemne i, jak do tej pory, bardzo przyjazne dzieciom miejsce. Wiadomo, że ze sztuką współczesną bywa różnie. Nie do końca jestem przekonana (może jestem przewrażliwioną matką) czy na przykład warsztaty dla kilkulatków w oparciu o dajmy na to twórczość Erwina Wurma to dobry pomysł, ale na tych akurat nie byliśmy i nie wiem czy inspirowano się również One Minute Sculptures z użyciem przedmiotów biurowych tudzież miotły. Mateo miał wtedy 5 lat, wolałam nie sprawdzać ;) Mimo to uważam, że warto się przynajmniej raz wybrać i w najgorszym wypadku napić dobrej herbaty i zjeść ciacho w MOCAK-owej kawiarni. Albo pobuszować w księgarni lub bibliotece.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz