Zanim zostałam Mamą przedszkolaka, nazwa Rabka nic mi nie mówiła. Kojarzyłam mgliście, że jest taka miejscowość na trasie z Krakowa do Zakopanego, mniej więcej w połowie drogi, ale czemu niby miałaby mnie interesować? No więc zaczęło się przedszkole i zaczęły się choróbska. Każdy rodzic to zna doskonale. Nic wielkiego: tydzień z-nosa-gile, tydzień w przedszkolu. I tak na zmianę. Budujemy odporność. Znajoma miała trochę dość, lekarz doradził: zabrać dziecko na trzy tygodnie nad morze. Albo do Rabki. Co to ta Rabka? zastanowiło mnie, w kontekście tego morza. Wygrzebałam z półki starego dobrego przyjaciela Pascala: “Polska z dzieckiem”. Poszperałam w necie. Rabkoland, Rabcio, Order Uśmiechu, dziecięce uzdrowiska… Mam tu pod nosem prawdziwe Miasto Dzieci! Jedziemy! Zadzwoniłam do znajomej, pomysł się spodobał, ale w końcu pojechaliśmy tylko ja i Mateo. Zachwycony dwugodzinną podróżą pociągiem (w sam raz by się nie znudzić) trzylatek, piękny złocistolisty październik, kieszenie pełne kasztanów… W hotelu Wiosna przeżyliśmy cudny jesienny tydzień, tak nam się spodobało, że przedłużyliśmy pobyt jeszcze o parę dni… Wracaliśmy potem kilka razy, za każdym poszerzając naszą przyjaźń z tym, jak się wydawało, niezwykle uroczym miasteczkiem. Od placów zabaw pachnących solą i alejek Parku Zdrojowego (kwitnącego mnóstwem rododendronów a wczesna wiosną niezliczonych krokusów) po leśne ścieżki edukacyjne i szlaki przez łagodne gorczańskie grzbiety.. Dostrzegałam to co chciałam widzieć, to czym miejsce to jedynie być mogło… Niestety, szarobura polska rzeczywistość zaczęła pomału wyłazić wraz z psimi kupami spod marcowego śniegu. Któregoś wczesnowiosennego wieczoru idąc na kolację zostawiłam otwarte okno. I tak sobie wywietrzyliśmy pokój na dobry sen plastikowym syfem z kominów. Pomyślałam o opłacie uzdrowiskowej doliczanej za każdy dzień do ceny noclegu… Pomyślałam o historii miasta uzdrowiska… O mikroklimacie, solankowych wodach i leczeniu powietrzem… I szlag mnie trafił. Wraz z cuchnącym dymem rozwiały się moje marzenia o własnym pensjonacie. By zamieszkać, może nawet na stałe, w Mieście Dzieci i stworzyć tam klimatyczne, bajkowe miejsce, nie dla “rodzin z dziećmi” ale dla “dzieci z rodzinami”. Ze “świetlica” otwartą nie tylko dla gości ale dla wszystkich: warsztaty, spotkania przy kawie i kakao, czytanie bajek przez aktorów z dziecięcego teatrzyku..., w jednym z tych pięknych zabytkowym drewnianych domów, które dają Rabce niesamowity charakter (jak budynek biblioteki albo zabytkowy kościół mieszczący muzeum im. Władysława Orkana). Rzeczywistość wygląda tak, że stare drewniane domy popadają w ruinę (a na ich miejscu powstają często paskudne makabryły), zaś Rabka znajduje się na niechlubnej liście najbardziej zanieczyszczonych miejsc w Polsce. Smutne.
Przestaliśmy jeździć do Miasta Dzieci na dłużej, ale zdarza się nam wpadać tam na chwilę, poza sezonem grzewczym. (I poza zatłoczonymi długimi weekendami). Oto przynajmniej trzy powody dla których warto:
- Teatr Lalek “Rabcio”. Uwielbiam! Przytulny i swojski. Zabawny i uroczy. Niemal na każdym przedstawieniu bawię się równie dobrze jak moje Chłopaki. W ostatni czwartek mieliśmy przyjemność obejrzeć “Zimowa przygodę”. Coś na rozgrzanie zimowych serc. Bilety 15 PLN, repertuar tu.
- Księgarnia Kawiarnia Między Słowami Duży wybór dobrej literatury dla dzieci, mili właściciele i przepyszna, gęsta czekolada. Jeszcze raz dziękujemy za plakaty z Pettsonem i Findusem!
- Skansen Taboru Kolejowego w Chabówce. Odwiedzony przez nas już kilka razy. Dla amatorów pociągów wizyta obowiązkowa! Można obejrzeć (też od środka) rozmaite ciuchcie na miejscu lub zaplanować przejażdżkę zabytkowym pociągiem retro.
Czwartek w Miedzy Słowami:
Wspomnień czar: Rabka z Mateo:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz