środa, 27 września 2017

Mój Ukochany Las

Najulubieńszy. Piękny. Z przewagą sosen i brzóz, też ulubionych. Las rodzinny. Dorastałam w jego pobliżu, w małym miasteczku na Pojezierzu Pomorskim. Otacza pare jezior, których zapach jest kolejnym z serii ulubione... Pamiętam, że mieszkały w nich raki. Teraz już woda może nie jest tak czysta, ale wciąż lubimy w nich pływać. Zwłaszcza Mateo, bo to oznacza wakacje u Dziadków. Zawsze, jak wracam w rodzinne strony, idziemy na długi spacer. Tej jesieni, równie deszczowej jak lato, jest szczególnie urokliwie: piękny mech w niezliczonych odcieniach i mnóstwo różnokolorowych fantazyjnych grzybów. Wszędzie wiszą firanki z pajęczyn. Bajkowe wrzosowiska. W życiu nie widziałam tyle podgrzybków w jednym miejscu na raz! Takie sobie zrobiliśmy króciutkie wagary, by zjeść usmażoną przez Babcię D. przepyszną kolację z owoców lasu i naładować baterie chłonąc barwy i  zapachy jesiennego już lasu...


































niedziela, 10 września 2017

Trzy Korony

Ostatni (i jedyny) raz zdobyłam ten niewysoki (982 m n.p.m.) najwyższy szczyt Pienin jakieś dwadzieścia? lat temu. W zeszłym roku spędziliśmy późnowrześniowy weekend ze znajomymi w niedużym drewnianym domku, skromnie lecz miło urządzonym w dyskretnie góralskim stylu, z kominkiem i widokiem na Trzy Korony. Mieliśmy się wybrać z dzieciakami na wędrówkę w góry ale skończyło się na krótkich  przejażdżkach rowerami części męskiej i leniwych spacerach omotanej chustami części  damsko-dzidziusiowej. Oraz wspólnym grillowaniu.
Należało nadrobić zaległości. Zatem gdy w  prognozach na niedziele zapowiedziano ciepło i słonecznie, spakowaliśmy  do plecaka termosy z fasolą po bretońsku i herbatą, kanapki i zapas słodyczy dla maruderów i wyruszyliśmy na szlak. Jeśli tak jak ja, ostatni raz byliście na Trzech Koronach pare dekad temu, czym prędzej pakujcie plecaki! Nie wiem jak udało mi się to zapomnieć, a może kiedyś nie umiałam takich rzeczy należycie  docenić, ale widok ze szczytu jest OBŁĘDNY. Zielone pagórki malowniczo układają się w promieniach słońca, niczym w Nuwara Eliya. Mimo, że Tatry zasłonięte były chmurami, byłam zaskoczona i zachwycona. Kolejny dowód  na "cudze chwalicie, swego nie znacie!"  Robiąc selfie w każdym kącie tarasu widokowego (raczej hmh.. balkonu), warto rzucić okiem na pejzaż w dole, bo na żywo, uwierzcie, jest jeszcze piękniej niż na Instagramie. Moje zdjęcia nie oddaja rzeczywistości, strasznie się bałam, że upuszczę telefon... Na platformie nie jest zbyt bezpiecznie, więc małym dzieciom nie polecam.

Dla tych co przy sobie nie nosza gotówki uwaga: wstęp na ostatni odcinek drogi, na którym trzeba pokonać wąskie metalowe schody płatny - 5 pln od osoby dorosłej i 2,5 pln od dziecka powyżej 7-ego roku życia.
































Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...