poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Nieduże ZOO w środku Lasu

Tak się złożyło, że moja ostatnia lektura to “Życie Pi" Yanna Martela, a całkiem niedawno obejrzeliśmy z Chłopcami “Kupiliśmy ZOO” - sympatyczne kino familijne z Mattem Damonem i Scarlett Johansson. Kiedy wiadomo było, że akcja strajkowa nauczycieli nie skończy się w ciągu jednego dnia, a obecność znudzonych dzieci przez cały dzień doprowadzi mnie do szaleństwa, postanowiłam, że zabiorę ich na wycieczkę. No więc zgadnijcie, jaka pierwsza myśl mogła powstać w mojej głowie?

Nie oszukujmy się, krakowskie ZOO nie robi oszałamiającego wrażenia. Jeśli chodzi o Ogrody, które my mieliśmy okazje zwiedzać z dzieciakami (sama osobiście za ZOO nigdy jakoś specjalnie nie przepadałam), nie umywa się dajmy na to do ZOO w Ostrawie czy Antwerpii, o Hamburgu nie wspominając.

Staramy się jednak znaleźć w każdej rzeczy, w każdej sytuacji i każdym miejscu coś dobrego, dlatego nie unikamy naszego krakowskiego ZOO i za chwile o tym za co można je polubić.

Ok, jest małe, “wybiegi” dla zwierząt to, niestety, wciąż głównie ciasne klatki, często puste, Mini ZOO sprawia wrażenie co najmniej depresyjne, a 60 PLN za dwa hot-dogi, dwie porcje frytek i dwa małe napoje jest jakimś nieporozumieniem, zaś stan w jakim znajdują się drabinki na “placu zabaw” pomińmy dyskretnym milczeniem... Już opłata za sam wstęp wydaje się być mocno wygórowana za to co zostało nam zaoferowane w zamian, a dodatkowe 3 PLN za plan tego skromnego obiektu zdecydowanie nie poprawia negatywnego nastawienia.

Niewielki obszar bywa jednak zaletą, gdy wpadamy do ZOO tylko na mały spacer i nie musimy wówczas wybierać, jakie zwierzęta chcemy zobaczyć, bo w dwie godziny da się, nawet z kilkulatkiem, odwiedzić wszystkie.
ZOO znajduje się na terenie Lasu Wolskiego, parku leśnego, położonego około 10 km na zachód od centrum Krakowa. Można więc do niego po prostu przypadkiem trafić błądząc leśnymi ścieżkami lub idąc jednym ze szlaków (na terenie Lasu Wolskiego znajduje się między innymi Kopiec Piłsudskiego oraz XVII-wieczny klasztor i erem O.O. Kamedułów). Dzięki temu ma się trochę wrażenie, jakby podglądało się swojskie leśne zwierzęta w zagrodach, a nie egzotyczne okazy z dalekich krain. Całe ZOO sprawia zresztą właśnie takie swojskie i przytulne wrażenie.

Nie da się nie zauważyć, że zaczęła się wiosna. Podglądane zwierzęta oddają się swoim miłosnym rytuałom, gonitwom i bezwstydnym przytulankom. Jest coraz bardziej zielono, przyroda dosłownie wybucha na naszych oczach i to z niesamowitą energią. Żeby poznać jeszcze więcej jej sekretów podczytujemy zabraną do autobusu "na drogę" książkę, jedną z serii "Niesamowita natura" (fascynujące, polecamy!).

Ogród jest otwarty cały rok, codziennie od 9:00. W sezonie (kwiecień - sierpień) do 18:00, w pozostałych miesiącach krócej. Na terenie Lasu Wolskiego znajdują się dwa parkingi: naprzeciwko bramy głównej - czynny od poniedziałku do piątku - 35 miejsc (zakaz wjazdu do Lasu Wolskiego w dni wolne i świąteczne nie obowiązuje tylko osoby niepełnosprawne) oraz przy ulicy Kukułczej - 480 miejsc, płatne 15 PLN/5h + 3 PLN za każda kolejna godzinę (płatne tylko gotówką!).  Z centrum można dojechać autobusem numer 134 (przystanek Cracovia Stadion). Cena za wstęp do ZOO wynosi 18 PLN normalny i 10 PLN ulgowy (od grudnia do końca marca odpowiednio 15 i 8 PLN)




































wtorek, 9 kwietnia 2019

Świat Techniki w Ostrawie

Zdaje się, że jakiś czas temu wypisywałam tu rozmaite bzdury na temat Ostrawy, w rodzaju “nudna”, “nie ma nic do zaoferowania turystom” itp. Bardzo się cieszę, że i w tej kwestii okazałam się ignorantką, bo po poza tym, że niezmiernie lubię jak mnie życie miło zaskakuje, do Ostrawy, jak już wspominałam mamy niedaleko, więc często będziemy mogli korzystać z tych licznych atrakcji, jakie JEDNAK oferuje.

Jedną z tych największych jest DOV. Dolni Oblast Vitkovice, stworzono na terenach przemysłowych byłej Huty Rudolfa, która działała w latach 1829-1998. Odbywał się tu cały proces produkcji żelaza. Wszystko co wchodziło w skład kombinatu: kopalnia węgla, koksownie, wielkie piece, zostało zachowane do dziś i przekształcone w zabytek architektury industrialnej oraz centrum rekreacyjno-edukacyjne. Festiwal muzyczny Colours of Ostrava, odbywa się właśnie tam.

My trafiliśmy do tego niezwykłego miejsca pod koniec lutego i postanowiliśmy penetrowanie fantazyjnych budowli  i krajobrazów rodem z filmów science-fiction zostawić na kolejną wizytę, w jakiś cieplejszy dzień. Skupiliśmy się na zwiedzaniu Świata Techniki - w przycupniętym w cieniu przemysłowych kolosów budynku, podobnie jak w opisywanym niedawno Centrum Hevelianum, można w przyjemny i ciekawy, interaktywny sposób zagłębiać tajemnice nauki i techniki. I podobnie jak w Centrum Hevelianum popełniliśmy TEN SAM błąd: próbowaliśmy zobaczyć jak najwięcej się da… Kupiliśmy bilety nie tylko na wystawy stałe: Świat Nauki i Odkryć, Świat Cywilizacji oraz Świat Przyrody (z ogrodem!), wydawało nam się, że damy radę jeszcze ekspozycję "Ciało i Technika” (o roli nowoczesnych technologii w życiu osób niepełnosprawnych).
Pierwsza część, dotycząca ostrawskiego studio animacji, z początku nie wywarła na nas jakiegoś większego wrażenia, ale z każdym krokiem i eksponatem robiło się coraz ciekawiej. Po uzyskaniu miliona nowych informacji na temat otaczającego nas świata, licznych eksperymentach fizycznych, zagadkach matematycznych, sprawdzaniu ile decybeli jesteśmy w stanie wykrzyczeć (skończyła się skala), klonowaniu owcy i tym podobnych, wymiękliśmy i postanowiliśmy zrobić  sobie przerwę… do następnego przyjazdu.

Próba zjedzenia lunchu w znajdującym się na terenie obiektu barze nie powiodła się niestety, bo choć nie odczuliśmy wokół zbyt licznej obecności innych zwiedzających (a wręcz, zwłaszcza jak na niedzielę, było bardzo mało ludzi) skończyła się zarówno zupa (kilka do wyboru) jak i naleśniki. Musieliśmy (nie)zadowolić się jedynie hot dogami i kofolą.







































Obiecałam Elio na koniec (Mateo nie zmieścił się  w przedziale wiekowym 2-6 lat) zabawę w Świecie Dzieci. Ja bym to nazwała (gdyby nie fakt, że byłaby to nazwa nieco tandetna) Rajem Dzieci. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy! Kreatywny Plac Zabaw z Góry Gradowej może się schować, gdyż stanowi tylko jeden fragment tego co najmłodsze dzieciaki mają do dyspozycji tutaj. Gdybym mieszkała w Ostrawie, spędzalibyśmy tu z Elio KAŻDĄ paskudniejszą z deszczowych sobót! W Świecie Dzieci można na przykład:

Beztrosko pobiegać:


Poudawać że się prowadzi samochód:


Popracować na budowie:


Zanurzyć się w "Dżunglę Wyobraźni":



Zostać górnikiem lub po prostu pomyszkować po starej kopalni:



Pozbierać owoce w sadzie (lub "porozwieszać" je z powrotem na drzewach):




Pobawić się w jedzenie:


Lub przyrządzić coś według przepisu:



Zrobiwszy wcześniej zakupy na lokalnym targu:


Zrobić operację na otwartym sercu (żołądku, wątrobie..):


Lub tylko zdiagnozować pacjenta:



Zwiedzić tajemniczy bajkowy Las z ukrytym skarbem:






Postrzelać z armatek wodnych:





 Pogrzebać w piasku:



Coś zburzyć:


Albo zbudować:



A nawet wydoić krowę!:



Zrobić pranie, poprasować:


Pomajsterkować:



Zamieszkać w tipi:


Albo pojeździć rowerem:


I wiele innych rzeczy...





Na cennik możecie zerknąć tu. Strona jest jak na mój gust nieco chaotyczna, ale może bardziej rozgarniętym uda się połapać. Podobnie jak część informacji w internecie, wiele opisów na wystawach jest również w języku polskim, zdecydowana większość  przynajmniej w angielskim. Tak czy inaczej czeka Was mnóstwo frajdy! 








Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...