sobota, 30 listopada 2019

Andrzejki w Barcelonie

Barcelona, Barcelona. To miasto bez najmniejszych wątpliwości coś w sobie ma. I nie chodzi tu tylko o dotknięcie szalonego (wspaniałego!) palca Antonio Gaudí’ego, choć to dzięki niemu już na pierwszy rzut oka odróżnia się od innych bogatych w zabytki i wspaniałe budynki światowych metropolii. Dziwaczne, niesamowite, bajeczne. Uwielbiam mozaikę, w każdym wydaniu. Natomiast fantazyjne układanki w połączeniu z wizją jedynego w swoim rodzaju architekta... Wyobrażacie sobie jakby to było cudownie gdyby cała Barcelona tak wyglądała? Gdyby wszystkie miasta tak wyglądały?? Każdy ze słynnych domów jest po prostu nieziemski. I totalnie odwraca uwagę od innych, sąsiednich budynków, imponujących, pełnych kunsztownych zdobień lecz zaprojektowanych w tradycyjnym stylu. Miliony razy widziałam fragmenty miasta na fotografiach, o filmie Woody’ego Allena, który ostatnimi czasy rozsławił Barcelonę jeszcze bardziej niż hiszpańscy twórcy, już nie wspominam. Wiedziałam wiec, że tym razem spacer spodoba się również dzieciom. Dlatego zamiast na odrobinę “nudna” Ramblę, zabraliśmy Chłopców do Parku Güell. Przy okazji nie ma chyba lepszego miejsca by podziwiać jej panoramę. Nawet dźwigi przy Sagrada Famillia (oczywiście kolejne dzieło twórcy o nieograniczonej wyobraźni) nie psują widoku na miasto i morze.
Barcelonę mamy w planach od dawna, kilka lat temu mieliśmy spędzić lato w Hiszpanii, włócząc się z północy aż po dawne ziemie Maurów, w stolicy Katalonii bawiąc dni kilka. Pobazgrałam już nawet i poobklejałam zakładkami stosowne strony “przyjaciela Pascala”. Nie pierwszy i nieostatni był to plan wakacyjny pokrzyżowany przez niespodziewane rejsy i skrócone pobyty Taty w domu. Wrócimy, bo to miasto magiczne jest.

Z parku spacer ciemniejącymi uliczkami. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia coraz bardziej oczywiste, choć w ciągu dnia słońce grzało jak w lecie i gdyby nie chłodny wiatr nawet swetry nie byłyby konieczne przy prawie 18 stopniach na termometrze. Idziemy w stronę Casa Milà i Casa Battló, chyba najwspanialszych arcydzieł Gaudí’ego. Tak naprawdę jednak przemierzamy barcelońskie uliczki w poszukiwaniu churros, hiszpańskich słodkości, znanych nam ze słyszenia. Znajdujemy właściwe miejsce. Są niemożliwie tłuste i niewyobrażalnie przepyszne!














































































3 komentarze:

Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...