niedziela, 10 grudnia 2017

Nuda v Brně? O udanym weekendzie w Šalingradzie...


Weekendowe, mniej lub bardziej spontaniczne wypady do naszych południowych sąsiadów, w okresie jesienno-zimowym zwłaszcza, to nasza specjalność... Uważamy, że czeskie miasteczka maja w sobie dużo uroku, a w dodatku jest to kraj niezwykle przyjazny rowerzystom. Wystarczy kilka godzin by przenieść się do nieco innego świata, a jeśli już o sezonie jesienno-zimowym (czyt. grzewczym) mowa, do świata z nieco bardziej świeżym powietrzem. Kiedy pojawił się w mojej głowie pomysł, by wybrać się w tym roku na Bożonarodzeniowy Jarmark z prawdziwego zdarzenia, od razu pomyślałam o Brnie. Wiadomo, że specjalistami w organizacji tychże są Niemcy, i właśnie w Dreźnie kilka lat temu po raz pierwszy mieliśmy okazje poczuć atmosferę i skalę tej tradycji. Wśród propozycji pojawił się również Wiedeń, także wciąż na liście miejsc do zobaczenia. Jednak lęk przed zamachami i sentyment do Czech zadecydowały, że pojedziemy do stolicy Moraw.
Już pierwsze, piątkowowieczorne wrażenie, utwierdziło nas w przeczuciu, że dobrze trafiliśmy. Przesympatyczny właściciel przekazał nam (wraz z cała masa przydatnych informacji) klucze od apartamentu, który okazał się rzeczywiście “Niesamowity”, nie tylko za sprawa wyjątkowo udanej aranżacji wnętrza lecz przede wszystkim... widoku z  zajmującego cała ścianę, wychodzącego na wschód okna. Jak wiadomo mam do ładnych widoków wyjątkową słabość... Cudownie było więc zasypiać mając przed oczami li i jedynie obraz położonego w dole nocnego miasta, a i o świcie wygląda pięknie z zamkiem i nieco mroczną katedrą górującymi  nad reszta zabudowań. I gęstym lasem po bokach...
Rankiem, podziwiając wciąż ten widok za oknem zjedliśmy nieśpieszne śniadanie, popijając kawą z kapsułkowego ekspresu.











Zwiedzanie rozpoczęliśmy od zakupów w księgarni (książeczki dla dzieci oraz czeska wersja gazetki Ninjago, Hobbit już od daaaawna na półce) i konsumpcji trdelników na Naměsti Svobody, które u nas znane sa też jako ciastka kominkowe. Świąteczna wersja full wypas: orzechowo-migdałowo-karmelowo-waniliowo-cynamonowe.












































Muzeum Zabawek miało ponoć niezbyt dobre opinie w internecie, ale uparłam się by pójść je zobaczyć i wyrobić sobie własną. Choć nikt nie chciał iść, a Mateo “i tak woli klocki LEGO”, podobało się wszystkim. Muzeum zajmuje dwa piętra zabytkowego budynku Měnínskej bramy. Nie mogłam oderwać oczu od domków i sklepów dla lalek z lat 20-tych minionego wieku, przeuroczych serwisów do herbatki i zabytkowych planszówek. Przy niektórych eksponatach i mnie i Tacie coś tam niewyraźnie mignęło w sercu i pamięci “chyba coś takiego miałem jak byłem mały”... Bilet rodzinny kosztował nas 140 .


Obiad w poleconym przez właściciela wynajmowanego przez nas mieszkania Soul Bistro. Było pysznie! Moja sałatka z dynia i orzechami pekan... Mmmm..














Kolejna bożonarodzeniowa atrakcja na naszej mapie: „Moravská vesnička a betlém” w klasztorze Kapucynów (wejście, podobnie jak do krypty, wąską uliczką pod kościołem) czyli model wsi morawskiej z XIX w. i ruchoma szopka, autorstwa ludowego twórcy Miroslava Mužíka z Blanska. Model wsi powstał jako zabawka dla syna autora w roku 1983 i od tego czasu wciąż jest rozbudowywana, będąc nie tylko turystyczną atrakcją ale i materiałem dydaktyczny dla szkół. Osobnym projektem jest szopka betlejemska. Jej wymiary to 9,5 m długość, 1,8 m szerokość i tyle samo wysokość. W jej skład wchodzi 470 figurek postaci i zwierząt, z czego 250 się porusza.













Wieczorne ciemności dodają uroku jarmarcznym straganom. Jest tłoczno, migocząco, kusząco, nastrojowo i smakowicie pachnie. Chciałoby się te wszystkie mydełka, miseczki, kubki, aniołki, słomiane ozdoby i stroiki cudne... Przepychamy się w stronę karuzeli, która na każdym  szanującym się świątecznym jarmarku być musi. Elio rozpacza, bo chciałby się pokręcić jeszcze raz ale chętnych jest mnóstwo i kolejka dłuuuga. Wśród śpiewanych na żywo świątecznych piosenek (“Mam te moc..” po czesku specjalnie dla nieznoszącego “Krainy lodu” Mateo), jazzu i melodii ulicznych grajków wypijamy “Anielski poncz” o wdzięcznych nazwach Cesta do nebe (malinowo-waniliowa droga do nieba, ja z bita śmietaną) i niealkoholowe Niewiniątko dla Chłopców, kupujemy słodkości i opuszczamy Zeleny trh by wrócić do domu i przed snem rozegrać jeszcze partyjkę nowej gry karcianej SushiGo.

















Plan na niedzielny poranek: Anthropos Pavilion. Dzieje człowieka od początków, życie codzienne pierwotnych łowców i mamut naturalnej wielkości. Ten ostatni tym bardziej działa na wyobraźnie, że w przeciwieństwie do dinozaurów żył w tych samych czasach co całkiem już do nas podobny nasz przodek. Stoję obok niego i myślę sobie wow! Jak coś tak wielkiego się uchowało? Robi wrażenie. Bilet rodzinny 190 Kč plus 30 Kč za możliwość fotografowania.














W drodze do domu zatrzymujemy się by rzucić okiem na Willę Tugendhat. Adres: Černopolní 45. Arcydzieło architektury modernistycznej przypomina nowoczesne domy w stylu skandynawskim, a powstało pod koniec lat 20-tych ubiegłego stulecia. Aby zwiedzić wnętrza trzeba się umówić z wyprzedzeniem, co z pewnością uczynimy przy następnej okazji. W willi tej, w roku 1992 zostało podpisane porozumienie o rozwiązaniu Czechosłowacji. Od 2001 roku posiadłość znajduje się  w rejestrze pamiątek światowego dziedzictwa UNESCO.









Spacer nad zalewem na Svratce jest krótki z powodu  wiatru, który sprawia że robi się przenikliwie zimno. Kończymy go w jednej z tamtejszych knajpek tradycyjnym czeskim obiadem (knedle, smażony hermelin, kofola i te sprawy...)





















Co bardziej spostrzegawcze osoby zauważyły już zapewne, że Czesi swoje prezentowe zamówienia pod Choinkę wysyłają do Ježiška. Także jak ktoś był mało grzeczny i u Mikołaja jest na czarnej liście, może jeszcze próbować szczęścia za południową granicą...

O Šalingradzie dowiedziałam się szukając informacji o turystycznych atrakcjach Brna, gdy trafiłam na ten blog. Z tego co widzę czeka nas jeszcze nie jeden wyjazd w te strony.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...