Może nie każdemu obił się o uszy, dajmy na to, “Łowca androidów”, ale nie znam chyba (w każdym razie dorosłej) osoby, która nie słyszała o “Ojcu Chrzestnym”. Postać pewnego gangstera, głowy mafijnej rodziny, dzięki filmowej adaptacji powieści Mario Puzo, przeniknęła do popkultury do tego stopnia, że słynnego Il Padrino kojarzą nawet dzieci. Weźmy chociażby ulubioną koszulkę Taty z Ciasteczkowym Potworem, który na nadruku ubrany jest w garnitur z muchą i trzyma ręce nad talerzem pełnym herbatników, złożone w charakterystycznym geście, z podpisem The Cookie Father albo czytaną ostatnio przez Chłopców na dobranoc książkę pt. “Best Seler” Mikołaja Marceli, gdzie czarne charaktery to Don Vito i jego “córka chrzestna” Mąka. Osobiście jeśli musiałabym wybierać pomiędzy panami Francisem Fordem Coppolą i Martinem Scorsese, wybrałabym tego drugiego. Tata jest fanem Coppoli, ale ze względu na inne słynne dzieło tego wybitnego reżysera. Wszystko to nie zmienia faktu, że będąc na Sycylii koniecznie musieliśmy odwiedzić miejsca związane z kultową filmową produkcją. Jednak z wyżej wymienionych względów wszelkie informacje na temat tychże wygrzebałam, już będąc na wyspie, w internecie i to nimi kierowaliśmy się podążając tropem Vito Corleone i jego krewnych.
Fiumefreddo di Sicilia
Nasz pierwszy przystanek (z czynną i czujną Etną za plecami), zabytkowa willa w stylu sycylijskiego baroku, w miejscowości Fiumefreddo di Sicilia, zwana "Castello degli schiavi" (zamek niewolnikow). Kręcono tu sceny z I i III części: zamach na Michaela Corleone, w którym ginie jego żona Apollonia oraz finałową scenę jego śmierci w ostatniej części trylogii. XVIII-wieczna willa jest własnością prywatną i ponoć jej historia jest szalenie ciekawa nawet bez powiązań z “Ojcem Chrzestnym”. Ja napiszę tylko, że też chce taką monsterę w ogródku!
Kręte uliczki Forza d’Agro
Kolejne miasteczko na trasie śladem "Il Padrino" to Forza d’Agro, do którego wspinamy się stromą i krętą drogą, wijącą się po zboczu góry: w dole morze i miasteczka z czarnymi plażami, w oddali widać już kontynentalną część Włoch. Znajduje się tu kościół Sant’Agostino, który również pojawia się w filmie F.F. Coppoli w paru ujęciach. Znów niezależnie od tego miasteczko samo w sobie jest interesujące. Podoba mi się jego położenie, w dole, w prześwitach ciasnej zabudowy widać fragmenty morza, w tle górskie zbocza. Stare, wąskie uliczki to prawdziwy labirynt, gubię się kilka razy i chciałaby poszwędać trochę, pozaglądać w zakamarki i na wpół zrujnowane miniaturowe podwóreczka zastawione doniczkami, z sukulentami głównie, pośledzić wałęsające się koty. Ale słońce chowa się już za góry, za chwile zrobi się ciemno, a główny cel, Savoca, dopiero przed nami (musimy wrócić tym samym zawijasem do głównej drogi i wjechać na kolejną górę). Tam znajduje się bowiem największa atrakcja dla fanów “Ojca Chrzestnego” oraz turystów szukających na Sycylii jego śladów…
Savoca - miasto sztuki
Mario Puzo umieścił akcję swojej książki po drugiej stronie wyspy, w Corleone, wówczas małej wiosce. Kiedy Coppola zabrał się do kręcenia filmu wioska rozrosła się i stała zbyt nowoczesna w porównaniu do literackiego pierwowzoru. Z tego lub innych powodów reżyser zdecydował się filmować sycylijskie sceny w Savoce. To tu znajduje się słynny Bar Vitelli, miejsce pielgrzymek "ilpadrinofilów" i maniaków kinematografii, w którym grany przez Ala Pacino Michael Corleone rozmawia z ojcem swojej przyszłej żony Apolloni.
W całym tym podekscytowaniu zapomniałam, że w przeciwieństwie do późno otwieranych i długo czynnych restauracji, bary i kawiarnie zamykane są o zmierzchu. W czasie kiedy Tata szukał miejsca by zaparkować Fiacika, czekaliśmy przed budynkiem fotografując i zaczepiając lokalne koty. Gdyby nie moja podróżnicza intuicja czy inny fart, gdyby zabrakło kilka dosłownie minut… W ostatniej chwili dostrzegłam, że właściciel lokalu WŁAŚNIE GO ZAMYKA! Na moje retoryczne pytanie: “Czy bar już zamknięty?” miły starszy pan orzekł, że jeśli chcemy się rozejrzeć, to może nas jeszcze wpuścić. Biorąc pod uwagę, że jechaliśmy wcześniej trzy godziny autem i dzieci w owym słynnym barze miały obiecaną wyżerkę, jak na wzorową Matkę Polkę przystało zapytałam nieśmiało acz desperacko, czy moglibyśmy też ewentualnie dostać coś do jedzenia… Gospodarz z konkretów miał do zaoferowania jedynie tosty, co nam w tej sytuacji zdecydowanie odpowiadało, lecz w środku okazało się, że dostępna jest też lodówka pełna kuszących z przeszklonej witryny słodkich pyszności. Rozejrzeliśmy się zatem dokładnie, wypiliśmy kawę, zajadając obowiązkowe w tym miejscu cannolo oraz min. pistacjowe lody i słuchając charakterystycznej, nastrojowej muzyki pogawędziliśmy chwilę z przesympatycznym właścicielem. Udało nam się dowiedzieć, że ekipę filmową na początku lat 70-tych gościła ciotka jego żony, po której przejął bar.
Spacer do kościoła San Nicolo, w którym odbył się ślub Michaela z Apollonią odbyliśmy już o zmroku. Kompletny brak turystów oraz ciemności sprawiły, że chociaż Chłopcom wycieczka się podobała, klimatem wydała się jednak nieco ponura. Mi ze wszystkich odwiedzanych podczas tego wyjazdu miejsc, górskie sycylijskie miasteczka podobały się najbardziej właśnie ze względu na tę specyficzną atmosferę, jak już wspomniałam niezależną od filmowych historii, chociaż w Savoce nawiązania do filmu widoczne są na każdym kroku, od licznych pamiątek z wizerunkiem granych przez hollywoodzkich aktorów postaci (kubki, koszulki itp.) po metalową instalację przedstawiającą reżysera przy pracy. Czas wydaje się tu zatrzymany w miejscu, nie ważne czy poczujecie się przeniesieni do filmu czy po prostu w czasie. Savoca sama się reklamuje jako "miasto sztuki" i choć to niewielkie miasteczko warto się pod tym kątem rozejrzeć mając na uwadze nie tylko dziesiątą muzę.
Śledzeni przez wyjątkowo natrętnego kota (wszyscy mamy wrażenie, przekonanie wręcz, że będzie próbował wpakować nam się do samochodu) szukamy wypatrzonej w internecie restauracji ale ta też jest zamknięta z powodu braku sezonu turystycznego, więc znów coś przypadkowego, przy drodze, którą wracamy do domu. Talia z ciekawym wnętrzem i sympatyczną obsługą, tuż przy samym morzu.
Na koniec coś jeszcze z początku dnia: przed wyjazdem Elio namówił nas by sprawdzić widok z naszego tarasu, z którego z braku czasu lub pogody nie korzystamy.
Sycylia ma wysoki priorytet na naszej liście miejsc do odwiedzenia. Z każdym Twoim wpisem coraz wyższy..
OdpowiedzUsuń