niedziela, 7 stycznia 2018

Szopka krakowska i inne niesamowitości.

W taką niedzielę nie ma się najmniejszej ochoty na wychodzenie z domu. Człowiek najchętniej owinąłby się w koc, najadł igliwia i spał do wiosny... Wiem, tak robią Muminki. Dlatego też zwlekliśmy się z kanapy, wsiedliśmy do auta i niedługo potem zaparkowaliśmy pod Wawelem. Mżyło. Na rabacie bratki kwitną w najlepsze. Plantami pospacerowaliśmy w stronę Celestatu, stanowiącego jeden z oddziałów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Jednak to nie bractwo kurkowe niespodziewanie wzbudziło nasze zainteresowanie. Cóż więc nas przywiodło w okolice dworca i ulicy Lubicz?
Usłyszałam o nich pierwszej mojej krakowskiej zimy. Że jest jakiś konkurs (zapoczątkowany w 1937, przez MHMK organizowany od 1946) można je obejrzeć na Rynku (pierwszy czwartek grudnia), a potem do lutego w muzeum i że warto, bo są piękne. Mijał rok za rokiem i za każdym razem wypadało mi to z głowy.
Zwykle wystawiane są w Pałacu Krzysztofory, w tym roku wyjątkowo w innym budynku. Zatem sprawdziliśmy co i gdzie i “czem prędzej” się wybraliśmy.
Małe i duże. I takie zupełnie malutkie, że się całe i ze szczegółami mieszczą na łyżce do zupy. Misternie zdobione, w stu procentach zgodne z kanonem i dopieszczone w najmniejszym milimetrze albo mniej idealne, troszkę niezgrabne dziecięca ręka dumnie ulepione. Indywidualne i rodzinne, tworzone przez pokolenia i od pokoleń. Błyszczące, świecące, migotające (kiedyś, co dziś z oczywistych względów zabronione, podświetlane świecami), grające... Z bibuły, drewna, szyszek, kaszy i makaronu a nawet z klocków LEGO. Wszystkie robione przez amatorów i każda niesamowita! Dlaczego “krakowska”? 
Zwyczaj przedstawiania sceny narodzenia Jezusa sięga roku 1223, a pomysł ten powstał w głowie, znanego nawet takim bezbożnikom jak ja, św. Franciszka z Asyżu. Zaczęło się od kultu żłóbka szerzonego przez franciszkanów, skończyło na obnośnych szopkach, tzw. betlejemkach, które w Polsce znane były od XVIII w. Coraz bardziej wymyślne, w XIX w. przybrały swoją aktualną postać: wielokolorowej i strojnej, smukłej budowli z wieżami, inspirowanej zabytkami miasta i stylami różnych epok. Oprócz Świętej Rodziny i towarzyszących Jej tradycyjnie aniołów, Trzech Królów, pasterzy i zwierząt w krakowskich szopkach znajdziemy postacie historyczne, legendarne ( Trębacz, Pan Twardowski, Smok Wawelski czy ulubiona przez szopkarzy postać - Lajkonik), znane osobistości współczesne ( Lech Wałęsa, papież Jan Paweł II).
Zresztą, co ja się będę rozpisywać, patrzcie i podziwiajcie te cuda! A kto ma możliwość - przybywajcie! Do 25 lutego macie czas by na własne oczy obejrzeć ten krakowski fenomen, wpisany na Krajowa listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Wstęp: normalny 10 PLN, ulgowy 6 PLN, rodzinny 20 PLN.















































































Dla równowagi wrażeń wzrokowych i ponieważ przechodziliśmy obok w drodze powrotnej, z kominkowymi ciachami w ręku ( przekonując się, po raz kolejny, że to jednak nie to samo co czeski pierwowzór) wstąpiliśmy na ulicę św. Sebastiana, gdzie z kolei mieści się Muzeum przyrodnicze (Instytut Systematyki i Ewolucji Zwierząt) PAN.
Jest to dla mnie miejsce czarodziejskie, a to dlatego, że przekraczając niewielka bramę w niepozornej kamienicy (zabytkowy budynek dawnej “Łaźni Rzymskiej”) nie spodziewam się tak ogromnych przestrzeni wewnątrz. Trochę jak drzwi do innego wymiaru. Zwłaszcza gdy na dworze przenikliwy chłód a tu w środku tropikalne klimaty! Byliśmy tam z małym Mateo oglądać egzotyczne ryby i gady gdy było to jeszcze Aquarium. Bodajże w 2012 dowiedzieliśmy się z gazet, że w wyniku jakiejś kłótni czy afery przestało istnieć, ale oto jest, 30 tysięcznoletni nosorożec włochaty ze Staruni spokojnie stoi (w swej własnej skórze, można też rzucić okiem na jego oryginalną tchawicę i fragment języka tudzież podniebienia), lecz my szczególnie chcieliśmy się pogapić na “straszne” ogromne pająki i skorpiony... Chociaż przyznać trzeba, że kolekcja minerałów i skamieniałości oraz bursztynów (biżuteria, ach..!) też jest interesująca. Bilety: normalny 20 PLN, ulgowy 16 PLN, rodzinny 65 PLN.







































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...