Na Istrii są dwa zabytki zasługujące na szczególną uwagę. Oba to obiekty sakralne. Pierwszy znajduje się w głębi lądu i nie dość, że wyglada dość niepozornie to, jak się okazuje, jest trudno dostępny. Na końcu wijącej się wśród istryjskich pagórków i kamiennych miasteczek drogi, w środku lasu stoi sobie mały kościółek. Zwykle, o czym się dowiedzieliśmy przypadkiem i dopiero na miejscu, jest zamknięty. Aby zajrzeć do środka i obejrzeć skarb jaki skrywa należy skontaktować się z przewodniczką, która mieszka w sąsiednim Beram (numer telefonu jest umieszczony na oknie) i najlepiej osobiście ją przywieść na miejsce, o ile akurat ma czas. Nie mieliśmy o tym pojęcia, ale za to mieliśmy farta, bo przywiozła ją para chorwackich turystów z psem akurat minutę przed tym jak zaparkowaliśmy nagrzane auto w cieniu jednego z drzew. Gotycki kościół św. Marii (Crkva sv. Maria na Škriljinach) znany jest z niesamowitych fresków z 1474 r., autorstwa Wincentego z Kasta oraz dwóch innych, nieznanych malarzy. Malowidła przedstawiają epizody z życia Matki Boskiej i Chrystusa, a także Trzech Króli, Adama i Ewę czy Koło Fortuny, symbolizujące niepewność ludzkiego losu. Najbardziej fascynującą część stanowi Taniec Śmierci, nie tylko jako wybitne dzieło ale i ilustracja codziennego życia w XV wiecznej Istrii, strojów, rekwizytów czy krajobrazu.
Bazylika Eufrazjusza w Poreču (Eufrazijeva bazilika) to bardziej oczywisty punkt na turystycznej mapie półwyspu. Samo miasto, położone podobnie jak Vrsar nad samym morzem jest już wystarczająco atrakcyjne i od strony spacerowej i podziwiane z dalszej perspektywy, czy to nabrzeża czy wysokości dzwonnicy. Nie trzeba martwić się parkowaniem, zaraz przy starówce znajduje się cały kompleks ogromnych parkingów, przy odrobinie szczęścia można znaleść miejsce zacienione daszkiem. W mieście znajduje się kilka wartych zobaczenia budowli z różnych epok, lecz wybudowana przez biskupa Efrazjusza między 534 a 554 rokiem w stylu nawiązującym do wczesnochrześcijańskiego (takim jak w Rawennie którą mieliśmy w tegorocznych planach w ramach nieuskutecznionego wyjazdu do Bolonii), bazylika wraz ze swoimi obłędnymi mozaikami jest bez wątpienia najbardziej interesująca i godna polecenia. To po prostu trzeba zobaczyć! Nawet jeśli historia sztuki nie leży wśród szczególnych zainteresowań, co potwierdzą Chłopcy, na których ten wspaniały zespół bizantyjskich mozaik także zrobił, w przeciwieństwie do skrywanych w leśnej, istryjskiej głuszy, zabytkowych fresków, duże wrażenie. Na obejrzenie całego obiektu, łącznie z kampanilą, trzeba zarezerwować minimum godzinę. Na bilecie znajduje się ponumerowany plan z kolejnością zwiedzania. Zabytek został wpisany na listę UNESCO w 1997 r.
By zachować równowagę pomiędzy tym co dla duszy a tym dla ciała, niebywale ukulturalnieni i nasyceni sztuką lecz niemożliwie głodni udajemy się najpierw do piekarni po burki i pączki a potem na prawdopodobnie najpyszniejsze lody na Istrii, serwowane przez przesympatyczną ekspedientkę, oba miejsca przy ulicy prowadzącej prosto do bramy bazyliki. Chętnie powłóczylibyśmy się tu dłużej, ale na wieczór mamy rezerwację w kempingowej Il Segreto. Podróż autem z Vrsaru do Poreču zajmuje zaledwie kilkanaście minut, będzie więc ku temu jeszcze wiele okazji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz