niedziela, 7 sierpnia 2022

Tropem pierwszego pisma Słowian

Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce i w zupełnie innym życiu, studiowałam filologię słowiańską. I chociaż teraz wybrałabym jako kierunek studiów zdecydowanie sztukę ogrodowa, kwestię związane z naszymi szacownymi przodkami również nadal leżą w kręgu moich zainteresowań. Nie będę zanudzać Was historią języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, najstarszego literackiego języka Słowian, a jako przedmiotu obowiązkowego, zmory wielu studentów filologii. Wspomnijcie jednak 14 lutego oprócz patrona zakochanych Walentego, także dwóch braci z Sołunia (obecnie Saloniki) Cyryla i Metodego, którzy wymyślili dla nas piękny alfabet, i choć (cóż, polityka…) ostatecznie my Polacy piszemy łacinką, to jednak w okolicach IX w. język słowiański został spisany i mówimy jedną z jego odmian, zmodyfikowaną przez wieki, ale jednak mową naszych przodków. Jeśli chcielibyście obejrzeć sobie owe archaiczne literki na żywo, Istria jest do tego miejscem doskonałym, gdyż zachowało się tu wiele zabytków głagolicy (tak się ów alfabet zwał): fresków, tablic itp. Są czasem ukryte, podobnie jak freski Wincentego z Kasta w Beram, w małych lokalnych kościółkach, do których często najpierw trzeba zdobyć klucze. Myślę, że kiedyś, najlepiej jesienią, kiedy będzie chłodniej, a wyobrażam sobie, że o tej porze roku musi być w Chorwacji pięknie, wybiorę się w prawdziwą podróż śladami głagolickich zabytków, pogłębioną głębszymi studiami. Jeden z ważniejszych, Płyta z Baški (chorw. Bašćanska ploča), znajduje się na wyspie Krk. Może przy okazji zdołam odszyfrować pisane na studiach dla żartu głagolicą pamiętniki, bo do obecnej chwili wszystkie litery dawno zdążyły z mej pamięci ulecieć. Tymczasem nikt prócz mnie zainteresowania dawnym pismem nie wykazuje, zmusiłam więc tylko naszą ekipę do kilku przystanków na Alei Głagolicy. Powstała w latach pomiędzy 1977 i 1985 r. jako hołd złożony mnichom, twórcom słowiańskiego pisma, z inicjatywy poety Znane Črnja. Projekt jedenastu monumentów ustawionych po obu stronach 7 km drogi, w centralnej części Istrii, zrealizowali rzeźbiarz Żelimir Janeš i profesor literatury dawnej, Josip Bratulić. Trochę trudno nam było je wszystkie zlokalizować. Najbardziej oczywista, efektowna, a zatem interesująca jest stacja położona najbliżej Hum, którą tworzą kamienie tworzące rodzaj szpaleru. Jest tam kamienny stolik z siedzeniami i miejsce na ognisko (jakież niezwykłe rozmowy można toczyć nad pieczoną kiełbaską, gdy wokół inspirująco porozstawiane ogromne kamienne litery!). Uważajcie na stojące obok drzewo, znajduje się na nim gniazdo szerszeni, jako że miejsce nie należy do turystycznego topu, nieprzyzwyczajonych do ludzi, w związku z tym naszą obecnością wyraźnie poirytowanych.

Wycieczka nie była jednak nudna, a to dlatego, że trasa prowadzi przez jedne z najładniejszych miasteczek i wiosek na Istrii, w tym, reklamujące się jako „najmniejsze miasto świata”, Hum. Warto tu zajrzeć, jest przeurocze! Wiem, że to bajeczka dla turystów, ale dopieszczona w każdym detalu. Muzeum Aura jest po prostu niesamowite, to połączenie najładniejszego skansenu jaki widzieliście z Domem Muminków. Prezentuje, nieco podkolorowane - ale jak to się pięknie ogląda! - życie codzienne w Hum w dawnych czasach. W bajkowych, perfekcyjnie urządzonych pomieszczeniach możemy zobaczyć, a nawet poczuć np. własnoręcznie (za dodatkową opłatą) mieląc sobie mąkę, jak wyglądał młyn, poczta, pracownia krawiecka, destylarnia czy (co było szczególnie ciekawe w kontekście naszych poprzednich wycieczek) pracownia fresków. Bilety wstępu zaprojektowała ośmioletnia córka właścicieli. Oprócz muzeum jest jeszcze bar i sklep, w którym oprócz pamiątek, ręcznie robionych mydeł itp. sprzedawany jest bogaty wybór alkoholi z należącej do Aury destylarni. Po szczegółowej degustacji (zagryzanej degustowanymi przy okazji domowymi ciasteczkami z dżemem z mniszka i śliwkowym) decydujemy się na kupno upiornie drogiej chorwackiej brandy, tradycyjnej Teranino. Inne interesujące lokalne trunki to min. produkowana wyłącznie przez destylarnie Aura Biska extra, którą wytwarza się z białej jemioły zbieranej tylko z jabłoni czy chorwacki gin z węglem aktywnym Gin Karbun. Chłopcy na pamiątkę z Humu kupują bransoletki z pierwszymi literkami swoich imion w głagolicy. Po Roču spaceruję tylko ja z Elio. Wszystko poza restauracjami jest już pozamykane. Miasto pełniło w średniowieczu rolę centrum literatury słowiańskiej, głagolicy, typografii i działalności drukarskiej. Jest też ważnym zabytkiem kultury, interesujące są zwłaszcza dobrze zachowane średniowieczne mury. Podobno odbywa się tu Międzynarodowy Festiwal Akordeonistów, czym również zamierzam się bliżej zainteresować w przyszłości. O zmierzchu wracamy na kemping, zatrzymując się po drodze przy Lidlu w Poreču na nieco większe niż zwykle zakupy.





































































































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...