czwartek, 28 marca 2024

Lalki, zabawki i gry terenowe

Wracamy do Hanau, żeby odwiedzić Heskie Muzeum Lalek i Zabawek (Hessisches Puppen- & Spielzeugmuseum). Mieści się ono w pałacu w Wilhelmsbad, uzdrowisku z pięknym parkiem. Do muzeum idę tylko ja i Elio, co uważam za błąd ze strony reszty ekipy. Jeśli jesteście bowiem w Hanau, koniecznie ale to koniecznie musicie tu zajrzeć. Posiada ono fantastyczną kolekcję lalek i zabawek. Niektóre eksponaty pochodzą z XVIII wieku a może i jeszcze dawniej. Są niesamowite, mogłabym godzinami przyglądać się każdemu detalowi. To fascynująca podróż w przeszłość, w dawne epoki ale i do własnego dzieciństwa. Elio też jest zachwycony ale trochę irytuje go moja uwaga zbyt mocno poświęcona “dziewczyńskiej” części ekspozycji. Wszystko co nie znajduje się w gablotach można dotykać i się bawić, od szaf pełnych ubrań zarówno dla lalek jak i ich właścicielek chętnych pobawić się w teatr, po ogromny samochód czy zestaw-domek Playmobil. W gablotach zaś wszystko co tylko możecie sobie wyobrazić, czy to ołowiane żołnierzyki, XIX wieczna szkoła, japońskie lalki z papieru, papierowe teatry… Są i szuflady a w nich naprawdę zabytkowe puzzle czy papierowe układanki. Można tu spędzić cały dzień i to za jedyne 4,5 EUR od dorosłego, dzieci oczywiście wchodzą bez opłaty. My dajemy sobie tylko godzinkę (którą przekraczamy). Na pamiątkę: broszka kaczka krzyżówka za 2 EUR. Chętnie zajrzelibyśmy i do muzealnej kawiarni ale ogranicza nas i czas i finanse. 
W Hanau możecie jeszcze wybrać się na spacer w poszukiwaniu rzeźb związanych z bajkami braci Grimm, my już pędzimy dalej. 
Mamy nadzieję zdążyć do do kolejnego Märchenhaus (Domu Bajek) tym razem w Neukirche. Co się nie udaje, jest korek na autostradzie. Spóźniamy się, biegniemy z Elio, może jest czynne dłużej niż na to wskazuje informacja na Google Maps, ale muzeum zamknięte, na cztery spusty. Całujemy przysłowiową klamkę, robimy sobie fotki, dzwonimy po resztę i idziemy na pizzę do Topolino. Pizza jest taka sobie, zjadamy ją na placu zabaw. W porównaniu do miasteczek, które wczoraj odwiedzaliśmy to miejsce jest okropne, ale Chłopcy chcą się chwilę pobawić. Następnie jedziemy do Marburga przez Schwalmstad, gdzie wyskakuję na chwilę i robie kilka fotek sama a potem w ruinach Totenkirche i przy bajkowej rzeźbie (Märchenfiguren) z Elio. Potem już pędzimy prosto do Marburga. Jest już ciemno gdy tam przybywamy, szkoda bo miasto jest super, piękne i ma fajną atmosferę. Wszystkie kolory się zlewają w ciemności i nie widać jak piękne są fasady domów, ciasno połączonych, licznych i wysokich kamienic. Także nieco ponury budynek Alte Universität, Alma Mater braci Grimm jest ledwo widoczny po ciemku. Jako osoba o mentalności wiecznego studenta uwielbiam miasta studenckie! Wystarczyłoby przyjechać pół godzinki wcześniej i napatrzywszy się na zabudowę szachulcową, przystąpić do zabawy, której wieczorne ciemności dodają dreszczyku emocji i jeszcze bardziej bajkowego charakteru, podobnie jak to było gdy poszliśmy wczoraj popatrzeć z ruin Halbmond na Gelnhausen. A bawimy się w naszą własną grę terenową: próbujemy znaleźć wszystkie elementy - rzeźby ze “Ścieżki Grimmów” (Grimm-Dich-Pfad). Nie udaje nam się wytropić (za pomocą pełnej pomyłek Google Maps) wszystkich. Ostatnia, w starym Ogrodzie Botanicznym jest zaledwie 8 minut od parkingu (połączonego z miastem konstrukcją estakad i wind, co niezwykle ułatwia przemieszczanie się po starówce), lecz jeśli zostaniemy choć chwilę dłużej możemy mieć problem z dostaniem się do kolejnego hotelu B&B, w Kassel, gdzie czeka na nas pokój, ale wcześniej jeszcze półtora godziny jazdy samochodem.













































































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...