Zanim zdołałam dokończyć osobisty “reportaż” z naszej feriowej podróży do Singapuru, wyruszamy na nową wyprawę. Tradycyjnie już trzeci rok z rzędu wielkanocną (większość tegorocznych letnich wakacji Tata znów spędzi na morzu). Tym razem trop jest literacki, tak jak to było w 2019 r. podczas letniej wyprawy skandynawskiej. Czy znacie kogoś kto nie wie kim jest Czerwony Kapturek albo nie słyszał o Śpiącej Królewnie? Nie pamięta po kolei imion siedmiu krasnoludków? No cóż, ja znam. Ma cynamonowo-brązowe oczy, nie boi się wilków, byłby w stanie zjeść całą chatkę jeśli jest z piernika, a jedyne księżniczki jakie kojarzy to Elza i Anna, ale nie przepada. Pewnie powinnam się wstydzić, że mój młodszy syn, prawdopodobnie jedyny w całym przedszkolu nie znał tradycyjnych bajek. Tak wyszło, że Elio, jako że nie chciało mi się powtarzać wszystkich lektur na dobranoc jakie przerobiłam z jego starszym bratem, wychował się już głównie na książkach wydawanych przez Zakamarki oraz Pixarze*, zaś lektury i filmy uzupełniające nie obejmowały klasyki. Nic do stracenia! Wprawdzie ja nigdy nie byłam jakąś wielką fanką bajek spisanych przez braci Grimm, a te napisane przez Hansa Christiana Andersena wprowadzały mnie w przygnębienie (jak się bliżej dorosłości dowiedziałam sam przyznawał, że nie pisał ich dla dzieci, zresztą i opowieści z “Kinder - und Hausmärchen” nie wszystkie nadawały się dla młodego ucha), ale stare urocze niemieckie miasteczka, wyglądające jak z bajki za sprawą domów szachulcowych miałam na oku od jakiegoś czasu, więc kiedy zeszłej zimy od jednej z kuzynek dowiedziałam się o istnieniu oficjalnej bajkowej trasy Deutsche Märchenstraße, wiodącej przez wsie i miasteczka związane z życiem i twórczością niemieckich pisarzy i językoznawców Wilhelma i Jacoba Grimmów, miałam to na uwadze. Wiecie, że lubię takie koncepcje i podróżnicze konwencje. Na Wielkanoc zaplanowałam jednakże zupełnie inny kierunek. Po szaleństwach Singapuru pomyślałam, że rozsądny pomysł na niezbyt kosztowny i w miarę spokojny wyjazd kryje się w słowie Rumunia. Wielkanoc niestety obchodzą pare tygodni później (religia prawosławna) ale wiosnę, tę prawdziwą owszem mają. Wesoły Cmentarz, Zamek Drakuli (oba!), fascynujący rezerwat geologiczny z błotnymi wulkanami i Eternal Flames, przełom Dunajca. Taka mała objazdówka. Brzmi miło i ciekawie, prawda? Nie dla nastolatka. Mateo absolutnie oprotestował wyjazd i powstał na tym tle mały konflikt, ale jako że jestem przecież królową kompromisów, zaproponowałam alternatywę. Uznałam, że bajki braci Grimm, teraz albo nigdy, bo niebawem i Elio wyrośnie z takich opcji. Nie wiem co gorsze dla szesnastolatka: legendy o Drakuli czy bajki o złej czarownicy, ale na Niemcy się zgodził. Podobno Rękopis Kasselski, jak informuje na swojej stronie internetowej muzeum GRIMMWELT Kassel, jest aktualnie w renowacji, być może więc w przyszłym tygodniu wciąż nie będzie dostępny dla zwiedzających. Pewne jest jedno: na dobre jedzenie raczej nie mamy co liczyć, ale wierzę, ze będzie fajnie.
*wiadomo, że w dzisiejszych czasach Królewna Śnieżka i Roszpunka to już nie Grimm tylko Disney ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz