sobota, 12 sierpnia 2017

Shire po Albańsku

Gdyby Tolkien urodził się na Bałkanach tak wyglądałyby domy hobbitów. Muszę przyznać, że jak dotąd jestem zachwycona Albania. Gjirokastër to mój absolutny numer jeden tej wyprawy a może nawet całych Bałkanów ever. Podoba mi się bardziej niż Dubrownik. Wyjątkowe domy, nigdy wcześniej nie widziałam budynków w takim stylu. Tłem dla tej specyficznej architektury są odludne, masywne i surowe góry. Szczególnie piękny jest krajobraz późnym popołudniem, zanim słońce zniży się, by skryć za horyzontem i oświetla miasto ciepłym , złotym światłem. Mieszkańcy uśmiechają się i często oferują pomoc. Jeszcze zanim zapytamy o drogę ruchem dłoni wskazują właściwy kierunek. Kuchnia niezwykle aromatyczna. I chyba tym, poza widokami i swojską atmosferą Albania najbardziej skradła moje serce. Zielskiem dodawanym do wszystkich potraw, nawet spaghetti bolognese Mateo miało dziwny zapach i tak też smakowało. Do pysznego śniadania (albańskie sery, mnóstwo słodkości) podano nam herbatę. Pachnący napar, jakieś ususzone badyle w ceramicznym dzbanuszku. "Mountain tea" wyjaśniła nam dziewczyna z obsługi. 

Poprzedniego wieczoru, kiedy zmordowani przeprawą przez góry dotarliśmy do hotelu, Tata pięknie zaparkował w ciasnej ulicy między ostatnim autem, wielką donicą z bazylią a stojakiem z menu hotelowej restauracji i zatargaliśmy walizki do pokoju (te dwie ostatnie czynności z pomocą obsługi hotelu), na powitanie poczęstowano nas zimnym sokiem pomarańczowym. Wystrój pokoju, chociaż widać wpływy włoskie nawiązuje do albańskich tradycji i stylu miasta. Jedyna dla nas wada to okna na wysokości trzeciego piętra, ale trzymamy od nich Elio z daleka. Trzeszcza pod naporem albańskiego wiatru z gór, na które mamy niezły widok. Poza śniadaniem, jedliśmy tu lunch i kolacje i jedyne czego żałuję to że skończyło się Imam ballajdi, bo uwielbiam bakłażana. Spróbowaliśmy za to pyszna zupę Pasha qoffe, pełne ziół smażone kuleczki z ryżu Qifqi, znajomo smakujace Kotobuqes z kurczaka i albańska wersje burka z serem. Mam nadzieje, że równie smacznie będzie nad morzem, gdzie przenosimy się jutro. Pora wreszcie znaleźć dzieciakom porządna plaże i kompanów do zabawy.

















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...