wtorek, 15 sierpnia 2017

Roof Camping

Pole namiotowe na dachu? Czemu nie. Wokół wspinaja się winorośla i inne pnącza, zamiast sufitu płachty chroniące przed palącym słońcem. Ten beton wokół i okoliczne budynki w budowie potraktuję jak mrugnięcie (niebieskim, a jakże) okiem ze strony Albanii, na myśl o której w głowie pojawiał mi się tylko obraz bunkrów na plaży i podejrzanych typów gustujących w strojach sportowych typu dres. Jeszcze pół roku temu nie uwierzyłabym, że przyjadę, w dodatku z dziećmi. Jest mi okropnie wstyd, bo ten niesamowity kraj kolejny raz daje nam dowód swojej gościnności. Przytulnym noclegiem, czystym i przemyślanym, na którym nie brakuje niczego, od naczyń, środków czystości, niezbędnych narzędzi po urocze przedmioty wokół. I przede wszystkim duszy. Noclegiem pełnym sympatycznych ludzi z różnych zakątków świata, przyciąganych tu siłą magnetyczną, magnetyzmem serc, bo dobre miejsca pozwalają się odnaleźć fajnym ludziom. Gospodyni każdego przedpołudnia przynosi nam mrożoną kawę, dla Chłopców spienione zimne mleko z cynamonem. Wczoraj przyszła z koszem pełnym świeżo nazrywanych winogron. Jesteśmy tu już trzeci dzień i rozważaliśmy zostać pare dłużej ale czas  w drogę, jutro na północ, w stronę miasta stu okien.
Mało brakowało a nie zostalibyśmy tu wcale z powodu wiatru, który przybył za nami z gór i wzmógł się tak bardzo, że rozstawienie naszego ogromnego namiotu wydawało się niemożliwe..Na szczęście Tata ma talent nie tylko do perfekcyjnego parkowania  i jego zmyślna (i podziwiana) konstrukcja zadziałała, kiedy zaś wieczorem wdepnęłam w rozsypane klocki Lego już na sto procent poczułam się znów jak w domu.
Nieopodal jest kilka plaż, większość kamienista a silny wiatr powodował zbyt duże fale by dało się bezpiecznie pływać. Popołudniu morze się uspokoiło, a nam udało się trafić na plażę przyjazną dzieciom i wreszcie zanurzyć się w kuszącym turkusie.
Pasażerka  samochodu, który zatrzymaliśmy by zapytać o plażę, ostrzegła nas przed oblegającym ją tłumem, ale pochwaliła widoczną z góry restaurację. Ponieważ auto miało francuska rejestracje uznaliśmy rekomendację za wiarygodna. Może mamy zbyt mało wyrafinowane podniebienia ale jedzenie nas nie zachwyciło. Za to lokalizacja knajpki... na krawędzi przepaści kończącej się pośród wściekle rozbijających się o skały morskich bałwanów, na horyzoncie zamglone góry, ryk wiatru (i niestety dyskotekowej muzyki). W towarzystwie Elio, pilnowanego niczym amerykański prezydent, przeżycie ekstremalne!
Miły wieczór przy butelce zakupionego w Macedonii wina w towarzystwie sąsiadów - podróżującej autobusami pary czesko-irańskiej. Zmęczone wrażeniami Dzieciaki jakoś udało się wcześniej położyć... ale w zamian pobudka chwilę po 7:00. Nic to, w takim słońcu i tak nie da się dłużej wylegiwać w namiocie.




























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...