Nigdzie owsianka nie smakuje tak jak w Skandynawii! Nic dziwnego, bądź co bądź owsianka to najczęściej występujące śniadanie w książkach skandynawskich autorów książek dla dzieci. Znowu jest jasno jak zasypiamy, a z kranu leci woda mineralna. Gdy upewnialiśmy się, że można ja tu wszędzie bezpiecznie pić, przesympatyczny chłopak z recepcji w Linnasmäki oznajmił z rozbrajającym uśmiechem, że mają najlepsza wodę na całym świecie.
Ruszamy dalej, choć całkiem nam tu było dobrze. Jeśli macie trochę więcej czasu i siły niż my zapewne warto przy okazji zwiedzić oba miasta: Naantali, które oprócz siedziby Muumimaailma jest tez modnym kurortem z ładną zabudową oraz Turku, w którym mieści się nasz hostel, najstarsze fińskie miasto i pierwsza stolica.
Nasz kolejny przystanek: Rauma. Ponad 600 zachowanych drewnianych domów, starówka wpisana na listę UNESCO. Planowałam dopiero tu kupić "Hobbita", wcześniej jakoś głupio byłoby mi o niego pytać w mieście tak bardzo związanym z twórczością innego pisarza, ale po drodze nie było żadnej księgarni.
Przez dwie godziny zdążyliśmy pospacerować brukowanymi uliczkami ładnego, choć nieco zaniedbanego miasteczka i zjeść obiad w Osteria da Filippo. Podobnie jak w Norwegii, większość lokali oferuje fast food i chociaż nie mieliśmy ochoty na makaron i pizzę (w przeciwieństwie do dzieci ale one maja zawsze), wybraliśmy mniejsze zło. Właściciel wyglądał na Włocha (a w każdym razie jest, sądząc po wystroju, wielkim fanem włoskich sportowców) i wszystko smakowało jak trzeba. Nie starczyło czasu na zwiedzanie podobno bardzo interesującego i nowoczesnego Muzeum Marynistycznego.
Zaczęło padać i włożyliśmy nasze przeciwdeszczowe peleryny i kurtki. To wzbudziło wyraźne (i wyraźnie rozbawione) zainteresowanie Finów na których taka lekka mżawka wrażenia nie robi. Tata postanowił udawać Fina i też został w samym podkoszulku.
Choć nie udało nam się znaleźć knajpy z lokalnym jedzeniem, kupiliśmy w LIDLu coś, co chyba jest pierogiem karelskim, w dodatku bardzo smacznym. I pieczywo fińskie w kształcie serduszek! Chłopcy natomiast przez jakieś 10 minut bawili się szczypcami do pieczywa, tu zamiast jednorazowych foliowych rękawiczek.
Utuleni zapachem drewna i ukołysani deszczem zasypiamy późno na piętrowych łóżkach w malutkiej chatce (ale z łazienką) w Sillanpää. Oprócz chatki mamy rzekę, plac zabaw z domkiem dla dzieci i trampoliną, a dokoła las. Wszechobecną zieleń pięknie zakłócają fioletowe połacie krwawnicy pospolitej przetykanej ostrzeniem błotnym, chabrem drakiewnikiem, różowa koniczyna i innymi łąkowymi roślinami podobnego koloru albo równie piękne i malownicze pasy kilkubarwnych bujnych dzikich rabatek, zwłaszcza na brzegach rzek i strumyków. Póki co wszystkie moje uprzedzenia i stereotypy na temat tego kraju rozmyły się wraz z deszczem.
Zostawiamy Was z pocztówkami z Raumy i innych urokliwych miejsc i pędzimy sami się przekonać co Święty Mikołaj porabia w środku wakacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz