Statkowe
jedzenie nam nie służy. Czujemy się coraz bardziej ociężali. A
może to brak ruchu? Stawiamy na to drugie i postanawiamy trochę
popracować nad kondycją. Chwytamy paletki w dłoń i biegamy wokół
stołu w zaimprowizowanej mini sali gimnastycznej alias siłowni.
Mama z Tatą walczą zaciekle a Mateo kradnie nam piłeczki. Sezon na
ping-ponga oficjalnie uznaję za rozpoczęty!
niedziela, 21 lipca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Leniwce z Karaibów cz. 2
Zanim pojechaliśmy na spotkanie twarzą w twarz z leniwcami, zjedliśmy leniwe śniadanie w Czerwonych Kolibrach. Można je zamówić za dodatkową...

-
„Ludzie dzielą się na dwa gatunki: tych, którym nie trzeba tłumaczyć, po co chodzi się w góry, i tych, którym nigdy się tego nie wytłumaczy”...
-
Zanim “utknęliśmy” w La Fortuna, dotarliśmy na Karaiby… Najpierw jednak musieliśmy przedostać się przez Ocean Atlantycki, co zajęło nam półt...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz