Próbowaliśmy
dziś nauczyć się pare filipińskich zwrotów i słów. Nie
spodziewałam się, że to tak trudny w wymowie (a co dopiero w
zapamiętywaniu!) język. Teraz już sobie przypominam, dlaczego do
tej pory nie nauczyłam się ani słowa po filipińsku, zdaje się że
w czasie jednego z pierwszych rejsów miałam już taki zamiar..
Mateo jest jednak doskonałym przykładem na to, że nie trzeba
dobrze znać języków obcych, by świetnie dogadywać się z
przedstawicielami innych nacji. Na wachcie znów przeszkadzał
pracować dyżurującemu marynarzowi, który dziś rysował dla niego i
robił origami z gazety (wedle zamówienia: łódka, samoloty,
płaszczka..). Po czterech tygodniach niemal zupełnie pozbył się
nieśmiałości i często sam zaczepia załogę grzecznie się
witając lub pokazując narysowane przed momentem obrazki, zabawki
czy inne aktualne, z nieustannie towarzyszących mu gdziekolwiek się
udaje (nawet tam gdzie król piechotą) przedmioty (np. znalezione
gdzieś na szafce nocnej pagony Taty).
*
z książeczki Małgorzaty Strzałkowskiej „Gimnastka dla języka
(i Polaka, i Anglika)”, którą gorąco polecam, zarówno ćwiczącym
prawidłową wymowę ojczystego języka polskim przedszkolakom, jak i
uczącym się naszej pięknej mowy obcokrajowcom. Krótkie, wesołe
wierszyki ułożone z najtrudniejszych w wymowie polskich słów, w
sposób taki, by czytając na głos można było serio połamać sobie
lub wykręcić język ;) Ozdobione równie zabawnymi kolażami autorki, trochę w stylu Giuseppe Arcimboldo. I
przeczytane przez Piotra Frączewskiego na załączonej gratis
płycie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz