środa, 10 lipca 2013

Barbecue. I katar. Znów żadnego karaoke :(


Dziś zamiast kolacji grill na świeżym (no powiedzmy..) powietrzu. Coś w rodzaju ogrodowej imprezki, zwykle bez okazji. Świeżości powietrza w znaczeniu dosłownym nie da się zaprzeczyć ale wizualnie wydarzenie to może trochę odbiegać od tradycyjnego wyobrażenia na temat barbecue w plenerze. Marynarze rozstawiają stoły na zabrudzonym smarem i sadzą pokładzie, rozkładają pstrokate ceraty i zawieszają girlandę z kolorowych żarówek. Jak jest okazja (ktoś ma urodziny na przykład) to jeszcze balony. Na dużym grillu kucharz przygotowuje wybrane przez delikwenta mięso, do tego są sałatki i alkohol wyjątkowo na koszt firmy. Marynarze Filipińczycy zwykle racza się Fundatorem, oficerowie piwem, inni według uznania. Atmosfera jest luźna i podobno kończy się koncertem karaoke w wykonaniu azjatyckiej części załogi. Podobno, bo jakoś ani razu nie miałam okazji się przekonać i zabawić (zaśpiewac?), bo zawsze coś: a to pogoda się zepsuła, a to załoga obraziła na kapitana a to grill wcale się nie odbył. Nie wiem jak będzie tu, bo dla rodziców z małymi dziećmi, jak wiadomo powszechnie, imprezy kończą się zwykle zanim się na dobre rozpoczną, a poza tym mamy totalnie nierozrywkowy katar :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...