wtorek, 2 lipca 2013

Poranek w Callao



Trudno powiedzieć, że budzi nas nieustający uliczny hałas i ciągłe trąbienie, skoro jazgotliwy harmider za oknem trwał całą noc, ale jest to niewątpliwie pierwsza rzecz, jaka przykuwa uwagę natychmiast po przebudzeniu. Tak, sądząc po odgłosach miasta jesteśmy w Peru, a na pewno gdzieś na południe od Zwrotnika Raka.
Hotel, do którego przywieziono nas wczorajszego wieczora, czyli de facto nad ranem, bo nasze organizmy wciąż jeszcze przyzwyczajone są do funkcjonowania po przeciwnej stronie planety, nie zachwyca. Ponury i brudny, jak cała stolica, chociaż właściwie nawet nie wiem, czy znajduje się już w Callao czy jeszcze w Limie. Nasza ocena nie jest może jakoś bardzo obiektywna, biorąc pod uwagę 12 godzin lotu, 24 całej podróży oraz fakt, że przybyliśmy o zmroku. Nie da się jednak zaprzeczyć, że pierwsze wrażenie jest raczej przygnębiające a hotel brudny. Na pocieszenie „to jeden z lepszych, jeśli chodzi o Peru”, więc nie ma co narzekać. A zawsze przecież można sobie przypomnieć moskiewski akademik. Ale skoro już marudzę, to dodam jeszcze, że mają tu wąskie rury kanalizacyjne. Kto się z tym zetknął, a nie trudno, bo takie systemy i w centrum Manhattanu funkcjonują (Seamans Mission przy Union Square), wie o co chodzi.. ;)
Dość przyzwoicie urządzona ale niezbyt czysta łazienka nie zachęca do kąpieli, ale gorący prysznic jest jedną z rzeczy o których marzę najbardziej. Tym bardziej, że choć temperatura na zewnątrz dla mieszkanki Europy Pn. nie jest jakoś szczególnie dokuczliwa, to kilkudziesieciominutowe czekanie na bagaż (uff.. hurrraa! tym razem nie zgubili mi plecaka*) w zimnej hali w podkoszulku i cienkim swetrze oraz koszmarne zmęczenie sprawiło, że okropnie przemarzłam. Po kąpieli wszyscy padamy na łóżko i natychmiast zasypiamy. Mi śni się, że ktoś włamuje się do naszego pokoju by nas porwać ;)
Rano mówię do Mateo: „Wiesz, że w przedszkolu właśnie jedzą podwieczorek, a Ty dopiero wstajesz na śniadanko?” „Nie wierzę!” odpowiada serio.
Jeszcze tylko skromne śniadanie (ale z porządnie zaparzoną, dobrą kawą), mały korek po drodze, paranoiczna kontrola, z przeszukiwaniem naszych walizek włącznie, na terenie portu i jesteśmy na statku.

Fajnie się lata KLM-em


Podobno mieliśmy szczęście, że nasz lot z Holandii do Peru wyjątkowo obył się bez urozmaiceń w rodzaju zbiorowej histerii, palpitacji serca któregoś z pasażerów tudzież biegającego po całym pokładzie wrzeszczącego stada małych dzieci. Nasze dziecko też jakoś dało radę wytrzymać pół doby w powietrzu. Jak tylko znaleźliśmy swoje miejsca, Mateo zrzucił buty, rozsiadł się wygodnie, oparł stopy o rozkładany stolik i zainteresował ekranem i pilotem umieszczonymi tuż przed jego twarzą. Przyznaję, osobisty telewizor to przyjemne rozwiązanie jeśli chodzi o zbyt długie loty. Sama obejrzałam Sugarmana a potem zrelaskowana i rozluźniona muzyką do praktykowania jogi,  dla podtrzymania nastroju przypomniałam sobie intro ze Skyfall (razem z pościgiem po dachach Wielkiego Bazaru). Mateo zaliczył dwie kreskówki w angielskiej wersji językowej, w tym znanego mu już Piotrusia Pana, rechocząc w trakcie seansu na cały samolot. Mile zaskoczyło nas jedzenie, jak na samolotowe żarcie całkiem całkiem, co Jego Wybredność Mateo potwierdzi. Jeśli komuś zbytnio nie przeszkadza czyjeś marudzenie, zwykle warto dzieciaka brać ze sobą do samolotu, gdyż jest doskonałą przepustką (nie licząc tanich linii, gdyż tam trzeba dodatkowo płacić za takie przyjemności) w przypadku długich kolejek. Nie jestem pewna, ale chyba nawet szanowna pani Steczkowska Justyna musiała w Warszawie odstać swoje, bo jej świta była mniej nieletnia, podczas gdy my przemknęliśmy bocznym przejściem :D
Na lotnisku w Limie oprócz agenta przywitał nas ogromny bilbord z Machu Picchu (reklamujący piwo). Niestety, Däniken, obce cywilizacje i tajemnicze skarby przodków.. - nie tym razem ;)

* dwa razy zgubiony bagaż na pięć lotów to chyba sporo ze statystycznego punktu widzenia? Pozdrawiam Polskie Linie Lotnicze!  













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielkanoc w Małopolsce

W naszej podróżniczej ekipie coraz trudniej o wspólne zdanie na temat tego jak i gdzie chcemy podróżować, co zwiedzać i jakim aktywnościom o...